Od samego początku nie biegnę, nowa sztuka Davida Hare’a – jego siedemnasta sztuka dla Teatru Narodowego – dezorientuje.
Czy to satyra polityczna? Domowy dramat? Próbuje obu, ale bez powodzenia; jest w jakiś sposób zarówno pełen rzeczy, jak i pozbawiony treści.
Przedstawienie skupia się na Pauline Gibson (Sian Brooke z Sherlocka), niezależnej posłance, która może, ale nie musi kandydować na stanowisko lidera Partii Pracy. Akcja rozgrywa się w teraźniejszości – wypełniając przeszłość Pauline poprzez retrospekcje – ale niewiele ma odniesienia do obecnej rzeczywistości politycznej: nie ma wzmianki o Corbynie ani Brexicie. Nie jest jasne, która partia jest u władzy. Akcja wydaje się więc oderwana, zbyt teoretyczna: w szczególności Pauline składa się ze zbyt wielu teorii, wszystkich sztywnych zasad, za mało serca.
Choć wyraźnie ma być złożoną, intelektualną, jednomyślną kobietą, Pauline jest głęboko nieprzekonująca, a nawet nieprawdopodobna. Brooke może być urzekająca i stara się znaleźć głębię w Pauline, ale wynikowy występ jest nierówny i poruszony, szczególnie w porównaniu z jej koleżankami.
Alex Hassell – jako Jack Gould, uniwersytecki chłopak Pauline, który stał się politycznym rywalem – odnajduje humor, którego jej bardzo brakuje, mimo że jest tak samo niestosowny: uprawniony, szanujący się, dogmatyczny. Ale podczas gdy najbardziej gorące chwile Pauline przychodzą, gdy jej ideologia jest kwestionowana, Jack przychodzi, gdy jego uczucia zostały zranione, co jest ogólnie bardziej ludzkie i bardziej pociągające.
Joshua McGuire (Lovesick, Godzina) przynosi lekkość i ciepło prawej ręce Pauline, Sandy, pogardliwej i zirytowanej, gdy staje w obliczu ujadającej prasy, w równych częściach pobłażliwy i stanowczy z Pauline. Amaka Okafor jako młoda asystentka Jacka jest również bardzo obserwowalna, pomimo poczucia, że jej postać to niewiele więcej niż sposób na połączenie osobistego i politycznego w drażniący zwrot akcji.
To moment wielkiego dramatu w skądinąd meandrującej sztuce, w której główny wątek – czy Pauline złoży wniosek o przywództwo – rozchodzi się, obejmując mediacje na temat feminizmu, oblężonego NHS, okaleczania żeńskich narządów płciowych, zgody seksualnej, alkoholizmu, imigracji, przemocy domowej .
W przeciwieństwie do tej obfitości scenografia jest rzadka: pojedynczy pokój o dwóch ścianach, z którego czasami wylewa się akcja, urządzenie, które można było wykorzystać bardziej do wypełnienia pustej przestrzeni na scenie.
Najlepsza scena w produkcji Neila Armfielda to bardziej spokojny drugi akt, kiedy Jack i Pauline konfrontują się ze sobą – swoimi prawdziwymi sobą, a nie tylko swoimi politycznymi stanowiskami. Pełen żywej surowości prezentuje niemały talent głównych bohaterów, a także dramatyzm Hare'a. Gdyby tylko reszta sztuki zrobiła to samo.
ReklamaI’m Not Running jest obecnie dostępny w Lyttelton w Teatrze Narodowym do 31 stycznia 2019 r. Bilety można kupić tutaj .