to czarny poniedziałek oparty na prawdziwej historii
Niesamowicie smutno jest pożegnać się ze Stellą. Światowi przydałoby się teraz więcej programów opartych na tak głęboko zakorzenionej życzliwości i tak łatwym sposobie ze śmiechem.
Reklama
W ciągu sześciu serii i 58 odcinków od 2012 roku śledziliśmy wzloty, upadki i ruchy boczne Stelli Jackson z domu Morris (Ruth Jones), jej dalszej rodziny, przyjaciół i innych mieszkańców fikcyjnego Pontyberry w południowej Walii.
Większy niż życie, ekscentryczny ludzie z doliny wszystkie są pisane i grane z wielką sympatią, a przez lata widzieliśmy aktorów kalibru Steve'a Speirsa, Owena Teale'a, Maggie Steed i Joanny Scanlan przychodzących i odchodzących, nie wspominając o występach gwiazd Neila Kinnocka, Roberta Planta, Jonathana Ross i, przezabawnie, skorumpowany reprezentant rugby Scott Quinnell.
Tylko w tym ostatnim sezonie Matt Lucas, Darren Day i Frank Williams (Wikariusz Armii Taty) udali się do szczęśliwej doliny… i jaki to był sezon. Twórca / główna scenarzystka Ruth Jones przeprowadziła nas przez wyżymanie się w związku z rozpadającym się małżeństwem Stelli z prawnikiem Michaelem (Patrick Baladi). Nie wspominając o zagadce Baby Holly, prawdziwej tożsamości ojca cioci Brendy i nieustannym niepokoju Stelli z powodu niedawno zmarłego Roba.
Jedną z wielkich mocnych stron Stelli zawsze było nagromadzenie wielkiego śmiechu tuż obok rozdzierającego serce dramatu – bez tego zestawienia, które nigdy nie drażniło. A finał dostarcza obie rzeczy w szpic, z centralną relacją w końcu rozwiązaną, prawda o bracie Roba Willu (Darren Day) ujawniona i jedna wola, którą / nie będą w końcu odpowiedzieć.
To satysfakcjonujące, pięknie skonstruowane zakończenie, które w mgnieniu oka przechodzi od przezabawnego do rozdzierającego serce, a jeśli na świecie będzie jakaś sprawiedliwość, zdobędzie nagrody.
Jeśli program może stworzyć garstkę niezapomnianych postaci, które pozostaną z publicznością, to dobrze się spisał; Stella miała dziesiątki, dla których serie spin-offowe można by łatwo uzasadnić. Oprócz bezinteresownej, przemiłej przewagi jest tu księżniczka dolin wypalonych na stałe, Nadine (Karen Paullada); spokojna pierwsza miłość Stelli Rob (Mark Lewis Jones); jej najlepsza przyjaciółka z alkoholem Paula (Elizabeth Berrington); obóz, grabarz Bobby (Aled Pugh); chętny do pomocy celnik Jagadeesh (Pal Aron); wyjątkowo leniwa łapacza mężczyzn Beyoncé (Remy Beasley); nieudany, ale wiecznie wesoły Yanto (Russell Gomer); ziejąca wulgaryzmami matka Hubbard z Pontyberry, Rhian (Maxine Evans); i oczywiście niesamowita ciocia Brenda, grana z takim komicznym vimem przez Di Botchera. I tak dalej…
Młodsza obsada serialu też była doskonała, z mnóstwem dzieci Stelli, w które mogliby się wbić: Catrin Stewart jako Emma, Justin Davies jako Ben i Craig Gallivan jako Luke. Sceny Gallivana z Jonesem w ostatnim odcinku są oszałamiająco dobrze zagrane.
A dla wielu wielbicieli, oglądanie odcinka Stelli jest jak dogonienie członków własnej rodziny.
Na specjalnym pokazie finału w centrum Londynu w poniedziałek Ruth Jones i jej mąż David Peet, który stworzył program, odnieśli się do tej bliskiej atmosfery, dziękując obsadzie i ekipie.
Jones powiedział im, że w ciągu zaledwie siedmiu lat dzieliliśmy nawzajem swoje radości i smutki, nawiązaliśmy przyjaźnie… świętowaliśmy liczne zaręczyny i małżeństwa, cieszyliśmy się z urodzonych dzieci i opłakiwaliśmy utratę bliskich. Dzieliliśmy się tym wszystkim jak rodzina.
David i ja jesteśmy błogosławieni, że cieszyliśmy się tą wspaniałą podróżą z wami i nie możemy się doczekać następnego razu. To było oszałamiające, presh. Na razie tak długo.
Do widzenia Stella: będziemy za tobą tęsknić.
ReklamaStella kończy na Sky 1 o 21:00 w środę 18 października