Tick, Tick… ​​Recenzja Boom: Andrew Garfield jest świetny w reżyserskim debiucie Lin-Manuela Mirandy

Tick, Tick… ​​Recenzja Boom: Andrew Garfield jest świetny w reżyserskim debiucie Lin-Manuela Mirandy

Jaki Film Można Zobaczyć?
 

Ten konkurs jest już zamknięty





3.0 na 5 gwiazdek

Kochaj go lub nienawidzisz, nie można zaprzeczyć, że Lin-Manuel Miranda jest obecnie jednym z najbardziej zapracowanych ludzi w Hollywood.Tylko w tym roku twórca Hamiltona zaadaptował swój przebojowy musical „In the Heights” na duży ekran i dostarczył piosenki do dwóch różnych filmów animowanych – Vivo Netflixa i nadchodzącego filmu Disneya Encanto. Oraz nach, nadszedł czas, aby po raz pierwszy zabrał się za reżyserię z Tick, Tick… ​​Boom, adaptacją na wpół autobiograficznego musicalu o tym samym tytule autorstwa pisarza Rent Jonathana Larsona – granego tutaj przez Andrew Garfielda.



Reklama

Film służy jako rodzaj muzycznej biografii z życia Larsona przed wypożyczeniem, podążając za karierą pisarza, gdy próbuje włamać się do branży ze swoim high-conceptowym musicalem sci-fi Superbia, między zmianami czekającymi przy stolikach w Moondance Diner. Co ciekawe, oryginalny musical był zasadniczo jednoosobową sztuką, wykonywaną przez samego Larsona jako rockowy monolog – a zatem nie czymś, co koniecznie nadaje się do szczególnie kinowej adaptacji. Obejściem Mirandy jest oprawienie historii poprzez Larsona opowiadającego ją publiczności na scenie, tak jak w oryginale, ale także pokazanie wydarzeńJonatan’życie toczy się w bardziej tradycyjny sposób.

Aby zarządzać preferencjami poczty e-mail, kliknij tutaj.

Ta metoda oznacza, że ​​wiele muzycznych numerów filmu przecina się między scenami akcji i śpiewaniem Garfielda na scenie, prawie tak, jak można się spodziewać w teledysku. To dziwne podejście, które daje mieszane wyniki. Często utrudnia to filmowi wyrwanie się z nieodłącznej sceniczności jego założenia, ale zdarzają się sytuacje, w których sprawdza się zaskakująco dobrze – na przykład jedna liczba, która przybiera kształtJonathana jego dziewczyna Susan pokłóciła się. Początkowo sekcje na scenie wydają się podcinać emocje sceny, dopóki Susan nie uderzaJonathanz oskarżeniem, że spędził całą kłótnię na myśleniu o tym, jak może przekształcić ją w piosenkę, i nagle sensowne jest przedstawienie jej w ten sposób – z liczbą służącą jako rodzaj komentarza do rozdźwięku między wykonywaną emocją a prawdziwa rzecz.



Każdy, kto zna historię Larsona, doskonale zdaje sobie sprawę, że film ma w sobie element tragedii, ale sposób, w jaki Miranda radzi sobie z ciemniejszymi aspektami fabuły – zarównoJonathanwłasna tragedia i wpływ kryzysu AIDS, który zainspirował go do napisania Rent – ​​wydaje się trochę przesłodzony, co oznacza, że ​​film nie ma tak dużego wpływu emocjonalnego, jak mógłby mieć, choć trzeba przyznać, że niektóre sceny z udziałemJonathanNajlepszy przyjaciel Michaela (Robin de Jesús) gra się całkiem nieźle. Tymczasem tytuł filmu wywodzi się z szumuJonathansłyszy niemal bez przerwy w głowie, narastający nacisk, który sprawia, że ​​całe jego istnienie przypomina tykającą bombę zegarową. Słyszymy, że tyka to wyraźnie w projektowaniu dźwięku w różnych momentach filmu, ale być może ten aspekt można było jeszcze bardziej podkreślić – zapewniając więcej napięcia w filmie, który czasami wydaje się zbyt bezpieczny, aby naprawdę dostać się pod skórę.

Nie można zaprzeczyć, że Garfield jest absolutnie wspaniały w roli głównej, co jest niewątpliwie największym atutem filmu. W sekcjach scenicznych czuje się tak swobodnie jak śpiewający showman, grając Jonathana w bardziej tradycyjnych scenach dramatycznych, znakomicie nasycając postać szaloną, nerwową energią i odpowiednią ilością arogancji, zapewniając, że pozostanie sympatyczny i sympatyczny w pomimo jego czasami krótkowzrocznej natury. Jeśli jest nagrodzony za swój występ tutaj, jak to było reklamowane, to będzie to bardzo zasłużone.

Reklama

Otaczający go film mógł czasami olśnić trochę bardziej, ale w większości dobrze się rozwija i jest kilka głośnych śmiechu – w tym genialny pokazsłużalczość przezJonatan’jest wychowawcą odwiedzającego go Stephena Sondheima, z upodobaniem granym przez Bradleya Whitforda. Niektóre piosenki też się sprawdzają – szczególnie podobał mi się numer a cappella zatytułowany Boho Days na początku, a niedziela to także dobrze zainscenizowana rozkosz. Ale tak naprawdę jest to przedstawienie Garfielda – i tylko ze względu na jego występ jest warte ceny wstępu.



Tik, Tik… BUM! zostanie wydany w wybranych brytyjskich kinach w piątek 12 listopada i trafi na Netflix w piątek 19 listopada. Odwiedź nasze centrum filmów, aby uzyskać więcej wiadomości i funkcji, lub znajdź coś do obejrzenia dziś wieczorem, korzystając z naszego przewodnika telewizyjnego .