Recenzja Doctor Who The Battle of Ranskoor Av Kolos: triumf stylu nad treścią, daleko mu do finału o wysoką stawkę

Recenzja Doctor Who The Battle of Ranskoor Av Kolos: triumf stylu nad treścią, daleko mu do finału o wysoką stawkę

Jaki Film Można Zobaczyć?
 

Doktor i jej zespół stają twarzą w twarz ze starym wrogiem – bez niespodzianek – w powolnym, ale zaskakującym zakończeniu





★★★ To tytuł, który potyka się o język… Właściwie, nie mogę wymyślić bardziej niezręcznego kęsa o tytuł w historii Doctor Who. Kiedy byłem szczypiorkiem, Maska Mandragory było tak trudne, jak tylko się dało. Przez chwilę zastanawiałem się, czy Ranskoor Av Kolos może mieć jakiś ukryty import, może anagram. Dotarłem aż do anoraka… i wiedziałem, że czas się zatrzymać.



Czy to naprawdę finał? Czy to odcinek 10 z 10, czy po prostu odcinek 10 z 11? Z pewnością to koniec bloku dziesięciu, ale oficjalne rachunki BBC ponumerowały każdą część tej serii z 11, przy czym 11. to dodatek noworoczny. Więc kilka tygodni czekania. To jest prawdziwy koniec tej serii.

The Battle of Doodah (nie piszę tego wszystkiego ponownie) z pewnością nie jest ekscytującym finałem o wysoką stawkę, jakiego oczekujemy od Doctor Who od 2005 roku. W dawnych czasach, przez co mam na myśli stare czasy XX wieku Who, każda seria w większości się kończyła, być może z regeneracją, jeśli mieliśmy szczęście lub komiczną sceną (sierżant jednostki wyłaniający się nago z pieluchy dziecka; tak, tak się stało, w 1972 r ). Seria może po prostu dojść do satysfakcjonującego zakończenia – i zawsze wydaje mi się to dziwne, gdy ostatnie części konwencjonalnych dramatów, takich jak Poldark lub Line of Duty, są trąbione jako finały!

Jest tu jednak przynajmniej poczucie konkluzji. Chris Chibnall przywrócił Blue-Tooth Man Tima Shawa – nie ma w tym nic dziwnego! – groźba windbag, która zniknęła pod koniec rozdział pierwszy , na małe zakończenie z Doktorem (znam ten głos) i Grahamem (Jeśli to jest stworzenie z Sheffield, zabiję je, jeśli będę mógł).



Jednak przesłanie do domu brzmi: Nie zabijaj. Ale to nie jest wiadomość do barana. Chibnall zapewnia, że ​​wymiar moralny nie jest nachalny i niezgrabny. Tym zajmuje się Doktor. To właśnie oznacza bycie z Doktorem. Sympatyczny Graham uczy się życiowej lekcji iw pojedynku z Timem Shawem po prostu unieruchamia ponuraka, strzelając mu w stopę – tylko w stopę! Tylko po to, żeby się zamknąć. Nie mów Doktorowi. Będzie wściekła. To prawie komiczne – w serii, która była pozbawiona humoru, z wyjątkiem dziwactw Grahama (i mistrzowskiej klasy Chrisa Notha).

W połowie transmisji odcinka w BBC1 dostałem wiadomość od drogiego kumpla: To jest TAKIE nudne. To mnie rozśmieszyło. nie nudziłem się. Byłem może zdezorientowany. Byłem rozsądnie zaangażowany przez 50 minut, pilnie robiąc notatki, chcąc, żeby było lepiej niż było.

Ten rodzaj science-fiction o ciężkiej pogodzie ze złowieszczymi dialogami i starożytnymi potężnymi rasami (Ux i Stenza – ciągle słyszeliśmy o ich przeklętym sojuszu) zwykle pozostawia mnie zimnym. Ale to przerost formy nad treścią. Narracja Chibnalla jest jasna i metodyczna, tempo jest niewiarygodnie powolne, ale jako całość jest wzmocnione przez wspaniały, ostry kierunek Jamiego Childsa, sprzymierzony z zgubnym nurtem muzyki od ściany do ściany Seguna Akinoli.



Spośród innych pomocników Władcy Czasu, Ryan dostaje sporo akcji, rzuca wyzwanie i wspiera swojego dziadka (Jesteśmy rodziną i kocham cię), ale niestety biedny Yaz; po raz kolejny nie ma prawie nic do roboty, poza przylgnięciem do Doktora i byciem jej radą.

Jest lepsza niż zwykle obsada gościnna. Mark Addy daje mocne przedstawienie łzawego oszołomienia jako uwięziony dowódca statku kosmicznego Paltraki, który staje się coraz bardziej niezłomny i bohaterski. Phyllis Logan odbywa rzadką podróż do krainy fantazji jako Andinio z Ux, duet kierujących się wiarą inżynierów wymiarów, i porywa szewców z pewnością siebie.

Miłośnicy referencyjnych obserwacji powinni być zachwyceni mieszanką innych sci-fi, niektórymi mniej ważnymi epizodami 7 Blake'a, cmentarzyskiem statków kosmicznych z Obcego, budowlą unoszącą się na niebie jak ta z Przybycia (film z 2016 r. ). I jak zauważy każdy prawdziwy fan Doctor Who, moc pochodząca ze skurczonych planet w stanie zastoju jest bezpośrednią kradzieżą z Planeta Piratów , serial z 1978 roku autorstwa nikogo innego jak Douglasa Adamsa. Nie żeby mieszanka kradzieży, zapożyczeń i nowych wynalazków nie sprawiła, że ​​Doctor Who miał dobrą pozycję przez wieki.

Czy to była katastrofa? Daleko stąd. Czy to był klasyk? Nie na twoim nelly. Ale jako odwracający uwagę kawałek telewizji prawie zatrząsł się w kontinuum czasoprzestrzennym.

A więc, drogi czytelniku, to tyle ode mnie na kilka tygodni. Życzę wesołych świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku. Dalej do rozdzielczości! Jeśli rzeczywiście to jest tytuł lub pełny tytuł…